czwartek, 4 sierpnia 2016

Trening,trening i jeszcze raz nauka, czyli sobota na MRF pitbike

Mój sobotni treningowy wyjazd...
Pobudka 8:37. Śniadanie, zaraz po nim zgarnąłem Dara. Warsztat, a tam olśnienie wezmę narzędzia może się przydadzą. W drodze na tor spoglądałem niepokojąco w niebo. Temperatura była idealna, ale chmury straszyły deszczem. Punkt 10:00 meldujemy się na torze. Nie było dzisiaj tam wielkiego zamieszania idealne warunki do treningu.
Wiadomo co teraz, grzanie Pitbike, rozgrzewka, wskoczenie w kombinezon i na tor. Zacząłem od standardowego powolnego wczuwania się w całą te sytuacje związaną z torem i jazdą po nim na motocyklu. Gdzieś na 5 okrążeniu próbowałem bardzo mocno rozluźnić chwyt
kierownicy, po czym w zakręcie zaczął uciekać mi przód. Wtedy właśnie podjąłem złą, odruchową decyzję i zacisnąłem ręce, po czym Pit mocno się wyprostował, zrzucając mnie z grzbietu. Sam po przejechaniu jakiś 6m upadł w trawie. Nie było czasu płakać nad sobą. Podniosłem motor, wyrwałem kępki trawy i ruszyłem z powrotem na tor. Był to jednak krótki powrót trwający 2 okrążenia. Wtedy w pierwszym zakręcie już na jego wyjściu po dodaniu gazu uciekła tylna opona. Ja wylądowałem na tyłku, a Pit wykonał obrót 360 stopni, szorując po asfalcie. Najgorsze w tym momencie było to, że zobaczyłem złamaną klamkę sprzęgła. Koniec na dziś, 10 min i wszytko. FUCK! Nauka z tego taka miej zapasowe klamki. Dzień się na szczęście na torze nie kończył. Na polu bitwy został Daro.
Było mi więc dane z boku patrzeć jak się rozwija. Gość zjeżdżał z toru, banana od ucha do ucha nie dało się ukryć. PItbike to świetna zabawa. Daro przejeździł cztery sesje i wow! Mierząc mu czasy wyszło, że poprawił się w przeciągu 40 min o 15s. Niezły progres. Mimo tak krótkiej jazdy był to cały dzień świetnej nauki i zabawy.
To niesamowite jak mój projekt Doścignąć marzenia mocno ewoluował. Można powiedzieć, że rozpędzamy się pomału, ale działania i postępy są widoczne w świecie Motocyklistów.







Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz